Ravage - 2007-08-13 01:04:27

no to ja jestem David pochodzę jak już wszyscy zauważyli pewnie ze Śląska i jestem Hanysem czystej krwi. (niektórzy tego nie tolerują).

skończyłem technikum w tym roku i jestem pszczelarzem, mam troche tego robactwa :)

lubie podróżować (człowiek to takie stworzenie co sie lubi szwendzaczyć) mam za sobą miesiąc w lecie pod olsztynem, 6 miesiecy w Austrii region karyntia (w tych dwuch miejscach miałęm praktyki z pszczołami) poza tym byłem w franji ,angli w polsce, czechah i niemczech.

lubie dobra prawdziwą muzyke a nie wytwor komputerowy. czyli roc i jego odmiany, czasem metal. no i różne symfonie czasem są niezłe. sam gram na gitarze i troche staram sie tworzyć własne kawałki.

co do tego ze jestem Ślazakiem (hanysem) ruznimy sie od reszty polakow mową wygladem zasadami i takie tam.
"zrob co mosz zrobić i rob dali" lub "rób tak zeby sie nie narobic, a wszystko dobrze zrobić" - nasze podstawowe przysłowia.

mamy inna gramatyke wymowy (prawie niemiecką)
np po polsku pytam: ile masz lat?? po Śląsku: jak stary jesteś.

raz gdy babka na produkcji roślinnej powiedziała ze wstawi każdemu 1 za to jak nazwie mniszka lekarskiego mleczem.... ja na to "a starka godali ze to moiczki som" :D

i wiele innych przypadkow.w pierwszym roku pobuty w lublinie ja wszystkich rozumiałem ale nikt mnie :D


interesuje mnie historia. lubie tez dobre ksiazki... fantazy i inne ciekawosyki uwielbiam focusy :)

sam tez cos pisze.

oto opis ktory mam na plemionach sami ocencie czy umiem pisać:


  Jestem potomkiem starego rodu Sturmbergów. Siedziba mojego rodu mieściła się w Steindorf w Oberschlesien. Historycznym założycielem Steindorfu był Gryfin, który przywędrował tu aż z Hesji. Steindorf był pięknym grodem, jego mieszkańcy wiedli spokojny i szczęśliwy żywot, pobliskie wioski utrzymywały bardzo dobre stosunki z Steindorf. Wioski dostarczały żywność, a mój ród w zamian dawał im ochronę przed dzikimi Słowianami, którzy zamieszkiwali pobliska knieję. Pewnego razu Haindrich von Sturmberg wielki Lord Steindorf mój dziad musiał udać się w daleką podróż do Niemiec by spotkać się ze swoim dalekim krewniakiem i omówić jakąś ważna sprawę. Dziad opowiadał memu ojcowi historie jakiegoś artefaktu, miecza czy coś takiego, zanim wyjeżdżał. Ojciec był w wieku 22 lat, gdy dziad wyjechał… ja miałem 3 lata… Po miesiącu od wyjazdu Lorda Sturmberga w okolicy zaczęło pojawiać się coraz więcej tych dzikich słowian. Podchodzili pod wioski nocą przeraźliwie wyjąc niczym głodne wilki, ludność się niepokoiła coraz bardziej i zaczęli błagać mojego ojca o pomoc. Ojciec zdecydował się ogłosić mobilizacje…. Trzeciego dnia od ogłoszenia mobilizacji nocą w dzień przesilenia wiosennego zaczęło się piekło… Od strony knieje bił blask tysięcy ognisk i pochodni. Po pewnym czasie słowianie zaczęli zmierzać w naszą stronę wyglądało to podobno jakby jakaś rwąca rzeka wylała i chciała nas zalać ogniem… ta ogromna fala ognia niszczyła wszystko co spotkała na swojej drodze, paliła wioski i zabijała jej mieszkańców bez wyjątku! Atak był totalnym zaskoczeniem. Wojownicy nie zdążyli osiągnąć pełnej gotowości bojowej i sprawnie odeprzeć natarcie i odpowiedzieć kontratakiem. Walki o Steindorf trwały tydzień, a gród był bez przerwy oblegany. Pewnego dnia wszystko ucichło słowianie znikli… Moja rodzina Ojciec Ernest i matka Ludwika pojechali do niedalekiego Lansdorfu by prosić o pomoc. W trakcie drogi dowiedzieliśmy się ze wielki Lord wpadł w zasadzkę i nie żyje. W trakcie naszej nie obecności na nasz gród najechali ponownie Słowianie tym razem byli wyposażeni w balisty i katapulty miotające ognistymi kulami! Steindorf padł jednego dnia, nawet nikt nie zdążył podjąć walki! Mój ojciec dowiedział się o tym w połowie drogi do sąsiedniego grodu i mógł już jedynie liczyć na pomoc Lansdorfu. Gdy stanęli na wzgórzu ostatnim przed grodem zobaczyli obłok dymu unoszący się nad Lamsdorfem. Ojciec stracił ostania nadzieje.
    Tułaliśmy się z niewielkim oddziałem. Pewnego dnia znaleźliśmy zbiedniałą wioskę atakowaną przez małą grupę tych przeklętych dzikusów. Pomogliśmy wieśniakom, a oni w zamian pozwolili nam pozostać w wiosce. Na potężnej skarpie, która wznosiła się nad wioska znajdowały się ruiny jakiejś starej warowni prawdopodobnie pozostałość po rzymianach. Ojciec szybko zajął się rozbudową wioski, a następnie warowni, którą nazwał na cześć jego pradziada Gryfina, Gryfenburgiem.
Ojciec zmarł w wieku 38 w wyniku ciężkiego życia tułania się i chorób ja miałem wtedy 19 lat. Teraz ja Lord Ravage von Sturmberg mam 20 lat i moim jedynym celem jest odzyskanie świetności mojego rodu, a moją siedzibą jest cudna warownia Gryfenburg!

   
postaram sie w najbliższym czasie coś dopisać.


ktoś moze mnie nazwać szkopem i tak dalej ale niech czeka na riposte :D


sorki za błedy ale juz tak mam :P

www.1asg.pun.pl www.zszz.pun.pl www.centrumos.pun.pl www.europeistyka.pun.pl www.architektura08.pun.pl